Z naprawdę wielkim wynalazkami tak już jest: nie do końca wiadomo, kto właściwie na nie wpadł, ale fajnie, że tak się stało. Wynalazca hamaka pozostaje wiec nieznany (a szkoda, pewnie zostałby milionerem), zaś do patentu przyznają się jednocześnie Australijczycy, Meksykanie i mieszkańcy Karaibów.
Faktem jest, że kiedy niejaki Krzysztof K. ze swoją ekipą dotarł do Ameryki, tamtejsi Indianie już znali hamaki; zaprezentowali więc załodze ten wspaniały wynalazek oraz związaną z nim „sztukę relaksu” - i tak hamak stał się niezbędnym wyposażeniem wielkich żaglowców, w niedługim czasie - nawet Królewskiej Marynarki Wojennej.
Marzenie
Marzenie o dalekich (albo całkiem bliskich, ale prowadzonych niezupełnie utartą ścieżką) podróżach zwykle rozbija się o dwie kwestie: pierwszą z nich są pieniądze, drugą - niewygoda. I tak się szczęśliwie składa, że posiadanie hamaka rozwiązuje je obie.
Przygody bowiem najlepiej ogląda się na ekranie, siedząc wygodnie w miękkim fotelu. Zupełnie inaczej przedstawia się jednak sytuacja, w której wygodny fotel możemy zwinąć w rulonik, upchać do plecaka i zabrać ze sobą gdzie tylko zechcemy.
Z drugiej strony, nocleg zwykle kosztuje; hamak co prawda również, ale płacimy za niego tylko raz - a potem rozkładamy go w dowolnym miejscy na Ziemi, zupełnie za darmo. Już zawsze. Spanie w hamaku to jedna z najbardziej naturalnych pozycji do snu, więc komfort mamy zapewniony – nie wspominając już o miłej świadomości, że zamiast na materacu, na którym jeszcze wczoraj chrapał ktoś obcy, zapadamy w sen na naszym osobistym hamaczku. Nawet na końcu świata.
Gdziekolwiek, kiedykolwiek
Hamak pozwala wygodnie się przespać i - niezależnie od okoliczności przyrody - zapewnia błogi relaks i święty spokój. Do jego rozłożenia wystarczą dwa drzewa (najlepiej oczywiście palmy gdzieś nad brzegiem oceanu), opcjonalnie zastępowane przez reling łodzi, słup, latarnię, skałę czy jakikolwiek inny element, który sugeruje, że utrzyma nasz ciężar.
Hamak jest wiec wygodny i daje szereg fajnych możliwości, jednak na tym nie koniec; nie bez znaczenia jest przecież fakt, że hamak bez człowieka w środku zajmuje bardzo niewiele miejsca. Wszystko to sprawia, że jest ulubionym sprzętem nie tylko żeglarzy, ale i traperów, podróżników, survivalowców oraz wszystkich tych, którzy cenią sobie wolność – ale nie aż tak, by rezygnować z odrobiny komfortu.
Konkrety
Wszystko fajnie, ale przejdźmy do konkretów – gdzie (i u kogo) kupić taki hamak?
Wybór oczywiście należy do Was - w końcu ludzi, którzy - nawet okazjonalnie - sypiają w hamakach, nic nie powinno ograniczać, a już na pewno nie cudze opinie. Jeśli jednak nie macie własnych doświadczeń w tej kwestii, skorzystajcie z naszych. Polecamy zatem dwie marki producentów hamaków: Ticket to The Moon oraz La Siesta. Skąd akurat taki wybór? Już wyjaśniamy.
Marka La Siesta – jak nazwa wskazuje, relaksik otrzymujemy jakby w pakiecie. Marka stawia na ludzi aktywnych, więc przy projektowaniu swoich hamaków wzięła pod uwagę ich potrzeby i konkretne doświadczenia. Hamaki La Siesta przeznaczone są z definicji dla wytrawnych podróżników – ale nie aż tak wytrawnych, żeby mieli spać gdzieś w rowie. Hamaki są wykonane z materiałów spadochronowych, co zapewnia im lekkość i wytrzymałość. Do każdego z nich dołączone są 2 haki z włókna szklanego i 2 liny trzymetrowej długości; taki zestaw pozwala na zawieszenie go w niemal dowolnym miejscu, a także umożliwia szybki montaż i demontaż. Rzecz jasna, hamak może też służyć jako koc, ochrona przed słońcem i cokolwiek innego, co tylko przyjdzie Wam do głowy. A ponieważ występuje również w wersji dwuosobowej, pozwala zabranie ze sobą pluszowego misia albo… zupełnie niepluszowej drugiej połówki. Wybór, jak już mówiliśmy, należy oczywiście do Was ;)
Druga ciekawa marka, Ticket to the moon – czyli bilet na księżyc. Co prawda, powiedzmy to głośno - na księżycu chyba jeszcze go nie stosowano. Ale wszystko jeszcze przed nami. Hamaki tej firmy są super lekkie, bardzo odporne na zabrudzenia i elastyczne. Wykonane są z szybkoschnącego materiału, który jest przy okazji oddychający i przyjazny dla skóry. Chronią też przed wiatrem oraz insektami, ponieważ mieszczą się w zgrabnym etui, wciśniemy je nawet do malutkiego plecaka. Jak widać, firma dołożyła wszelkich starań, by było nam komfortowo, lekko i bezproblemowo. Krótko mówiąc, wakacje w praktyce.
Fajną opcją prezentowaną przez Ticket to The Moon jest też duży, spadochronowy hamak, ręcznie wykonany, trwały, lekki, odporny na całe zło tego świata idealny na wiosenne czy letnie wieczory pod gwiazdami.
Dla najbardziej wymagających przeznaczona jest jeszcze inna propozycja – księżycowy fotel spadochronowy. Taki wynalazek pozwala na relaksik (a nawet chwilę całkowitego odosobnienia, co podczas rejsu jest niebywałym luksusem) właściwie w każdych warunkach. Możemy powiesić go na przykład gdzieś na dziobie i napawać się samotnością, ciszą i morzem, podczas gdy reszta załogi pozostaje w miejscach przeznaczonych dla zwykłych śmiertelników. Oczywiście, fotel możemy zawiesić w dowolnym miejscu, a od biedy nawet pozwolić komuś w nim posiedzieć - jeśli zasłuży. Fotel występuje w dwóch wersjach – dla dużych i małych podróżników. Dla tych ostatnich może także służyć z a huśtawkę. OK, wiemy, że dorośli to tylko przeterminowane dzieci – firma też o tym wie, dlatego w większej wersji fotela również możecie się pohuśtać. Nikomu nie powiemy.
Tagi: hamak, wypoczynek