W szkoleniu żeglarzy z niepełnosprawnościami obowiązuje dziś zasada: to co dobre dla mistrzów, musi być dobre dla początkujących amatorów. Najważniejsza jest bowiem logistyka i prostota sprzętu wykorzystywanego w żeglarstwie osób niepełnosprawnych.
Grzegorz Prokopowicz, trener polskiej kadry żeglarzy niepełnosprawnych wyjaśnia zalety stosowania takich reguł.
– Cały żeglarski świat, począwszy od najważniejszych instytucji – World Sailing, czy Europejskiej Federacji Żeglarskiej EUROSAF – dąży do tego, by łódki mające służyć niepełnosprawnym sportowcom, ścigającym się na najwyższym poziomie na międzynarodowych imprezach rangi mistrzowskiej, służyły także amatorom. W Polsce trenujemy i ścigamy się na łódkach klasy Hansa 303. W tej klasie mogą żeglować kobiety, mężczyźni, załogi mieszane, osoby niepełnosprawne z pełnosprawnymi. Polski Związek Żeglarski, jak i Polski Związek Żeglarzy Niepełnosprawnych, promują zarówno zasadę wielorakiej przydatności łódek, jak i korzystanie z takich klas, jak Hansa 303. Są już pierwsze miejscowości i gminy, które kupują takie łódki – Szczecin, Dźwirzyno, Kołobrzeg. Widać fajnie rozwijający się ruch nauczania początkowego dzieci i młodzieży, więc dzięki takiemu podejściu udaje się wypełnić lukę w nauczaniu najmłodszych. Ta luka dotyczy nie tylko Polski, ale całego świata. Dzieci uczą się żeglować, a równocześnie zdobywają umiejętności przydatne w dalszej karierze, jeśli zechcą uprawiać żeglarstwo wyczynowo.
Trener Prokopowicz uważa, że naukę żeglowania, pływanie rekreacyjne i żeglarstwo wyczynowe, żeglarze niepełnosprawni mogą uprawiać na tych samych jednostkach. Dowodem słuszności tego założenia mogą być regaty Disabled Sailing-Polish Cup, na których w ubiegłym roku ścigało się około 40 żeglarzy. Kolejna edycja imprezy zaplanowana jest na ten rok.
– Oni już jakieś umiejętności posiadają, ale nie są wyczynowcami – mówi trener Prokopowicz. – Dopiero z nami będą trenować, próbować swoich umiejętności, a potem wezmą udział w regatach. Dla niektórych będzie to przepustka do kadry. W ubiegłym roku trzy osoby startujące w tej imprezie zostały powołane do kadry.
Zdaniem trenera istotne jest, by łódka była nieduża, prosta w obsłudze i niezbyt ciężka. To z kolei determinuje liczebność załogi.
– Łódki dla większej liczby osób są duże, wymagają specjalnego transportu, dźwigu do wodowania w każdym porcie – wyjaśnia Grzegorz Prokopowicz. – Dlatego najlepiej sprawdzają się łódki małe i lekkie, a co za tym idzie, przeznaczone dla jednej, najwyżej dwóch osób. W Niemczech były prowadzone przymiarki, by przystosować na potrzeby żeglarzy niepełnosprawnych łódki klasy J70. Miały na nich pływać dwie osoby niepełnosprawne i dwie sprawne, ale na razie nie przekształciło się to jakoś w trwałą tendencję.
Piotr Cichocki, nasz paraolimpijczyk z Rio de Janeiro, mistrz świata i Europy uważa że najlepiej ścigało mu się na łódkach klasy SCUD 18, a porównanie klas Hansa 3030 i 2,4mR, lepiej wypada na korzyść tej drugiej.
– Niestety, nie mam na to wpływu – przyznaje żeglarz. – Muszę ścigać się na tym, co mam do dyspozycji i co jest preferowane przez instytucje regulujące zasady.
Piotr Cichocki, podobnie jak Grzegorz Prokopowicz, jest zdania, że o przydatności konkretnej łódki w szkoleniu i wyczynowym żeglarstwie osób niepełnosprawnych, decyduje logistyka.
– Dużym problemem dla żeglarzy niepełnosprawnych jest transport łódek, wodowanie i otaklowanie – przyznaje Cichocki. – Dużo łatwiej jest przemieszczać się z łódkami, które są małe. Można je wrzucić na przyczepę i zawieźć w dowolne miejsce. Istotą rzeczy jest to, żeby ułatwić niepełnosprawnym życie, a nie komplikować go. W klasie 303 ścigają się jedna, dwie osoby i jest bardzo dobra szkoleniowo. Radzą sobie z nią nawet początkujący żeglarze. Ale nie liczba osób w załodze jest problemem, tylko kwestie logistyczne.
Andrzej Walczak, prezes Fundacji Empatia promującej żeglarstwo osób niepełnosprawnych i umożliwiającej im morską żeglugę na jachcie „Empatia Polska”, jest zdania, że środowisko żeglarzy niepełnosprawnych zainteresowane jest nowymi możliwościami uprawiania tej dyscypliny sportu.
– Dobrym pomysłem jest wykorzystanie w tym celu jachtu 2020, który przeznaczony jest dla żeglarzy indywidualnych, ale i załóg pięcio-, a nawet sześcioosobowych – mówi Andrzej Walczak. – Jacht jest tak zaprojektowany, że można zamontować na nim siodełka dla osób niepełnosprawnych, co stwarza tej grupie żeglarzy nowe możliwości. Równocześnie to jacht nieduży i niezbyt ciężki. Warto pomyśleć o nim pod kątem nauczania początkowego żeglarstwa, jak i powszechnego użytkowania przez żeglarzy niepełnosprawnych. Wielu żeglarzy, z którymi mam kontakty pyta mnie o tę łódź i myślę, że to przyszłościowa klasa w kontekście żeglarstwa osób z niepełnosprawnościami.
Tagi: jacht, niepełnosprawni, żeglarstwo