Sztorm był bezlitosny, nic już nie mogło uratować miotanego gigantycznymi falami jachtu, a właściwie tego co z niego zostało. Dawno już stracił maszt wraz z żaglami. W tej chwili jedynie kadłub jak dziecięca zabawka podrzucany był kolejnym gigantycznym wałem wody. Raz spoczywał na jego szczycie, by po sekundzie runąć kilka metrów niżej w dolinę między spienionymi bałwanami.
Jednak ktoś próbował nad tym wrakiem zapanować, wciąż można było dostrzec sylwetkę człowieka, który mimo spadających nań ton wody stał u steru, nie tracił nadziei, walczył. Kolejne uderzenie oceanu okazało się decydujące, roztrzaskało kadłub, a mężczyzna znalazł się w wodzie. Przez chwilę próbował rozpaczliwie chwytać się szczątków jachtu pływających wokoło, ale zrozumiał beznadziejność sytuacji, zaprzestał oporu, pozwolił by pochłonęła go otchłań. Zanurzał się coraz głębiej i głębiej, a przed oczami przesuwały mu się nie sceny z życia, jeno potrawy, które niegdyś jadł. Po chwili zastąpiły je te, których nie dane mu było skosztować. Na koniec jedno słowo nachalnie zastąpiło wszelkie myśli – nic, nic – powtarzał jak mantrę – zupa nic! I z wizją tej zupy pogrążył się w otchłani.
Zupa „Nic” Niestety nie dane nam było poznać przepisu na tę zupę. Ci którzy mieliby ochotę jej spróbować, muszą poszukać receptury w internecie. |