GDYNIA-KEMI-TALLIN
Jacht |
S/Y TORNADO II |
Rodzaj rejsu | Stażowy |
Kapitan / skipper | - |
Liczba uczestników | 7 |
Region | Morze Bałtyckie |
Trasa | GDYNIA-VISBY-UTO-KORPOSTROM-VAASA-KEMI-KASKINEN-AIRISTO-HANKO-TALLIN |
SZKIERY, BIAŁE NOCE I WIZYTA NA KOLE PODBIEGUNOWYM
FINLANDIA I KOŁO PODBIEGUNOWE
Rejs rozpoczęliśmy w poniedziałek 22 czerwca 2015r. w Gdyni. Kapitan plus 6 osób załogi, wszyscy czekaliśmy na ten rejs z niecierpliwością już od roku. Perspektywa żeglowania w tak pięknym regionie nie dawała mi zasnąć już na kilka dni przed startem. Pakowaliśmy się już przed weekendem żeby w poniedziałek wyruszyć bez marnowania czasu. O 17 w końcu nadeszła pora na rzucenie cum i rozpoczęcie tak długo wyczekiwanego rejsu. Kierunek Visby na Gotlandii.
VISBY (Gotlandia)
Pierwszy port na trasie osiągnęliśmy po około półtorej doby. Warunki meteo sprzyjały, jak się później okaże prawie przez cały rejs. Wiatr mieliśmy dosyć silny głównie z kierunków południowych więc baksztagami prosto do celu :]. Visby okazało się pięknym miastem, w którym było co pozwiedzać. Jedynym minusem jak na nasze warunki była cena postoju i PRĄDU!!! Nasz jacht miał 47 stóp więc za jego postój trzeba było zapłacić ponad 200 koron ( jedna stopa mniej po pokładzie i cena jest o połowę mniejsza). Cena za energię elektryczną zwaliła nas z nóg, wynosiła 300 koron :]. Marina położona prawie w samym centrum miasta więc wszędzie było blisko. Po zacumowaniu i sklarowaniu jachtu wyszliśmy trochę pochodzić po mieście, które obfituje w piękne budowle, ruiny oraz mury.
Po spędzeniu nocy nastał czas by wyruszyć dalej na północ do kolejnego portu, który był już przedsionkiem szkierów, wyspy Utö.
Utö
Po wyjściu z Visby poszliśmy dalej z wiatrem na północ w kierunku Wysp Alandzkich, a dokładniej na najbardziej wysuniętą na południe, archipelagu liczącego 6757 wysp, na stałe zamieszkaną przez cały rok wyspę o powierzchni ok. 1km2 - Utö . Stała populacja tego miejsca wynosi jedynie 50 osób :]
Do portu zawijaliśmy późnym wieczorem, co jednak nie robiło różnicy ponieważ noce tutaj zaczynały już być dosyć jasne. Szkiery przywitały nas mnogością znaków nawigacyjnych (kardynałek, nabieżników itp.) Materiałów fotograficznych do szkoleń można było nazbierać bardzo dużo (na czym oczywiście wraz z załogą instruktorów bardzo nam zależało). W marinie mały pomościk na kilkanaście jachtów, przejrzysta woda i niezapomniane krajobrazy. Płatności dokonaliśmy w pobliskim hotelu (jedynym na wyspie). Cała Finlandia zaskoczyła nas niskimi cenami. W Utö nie było ważne jaką długość ma jacht. wszyscy płacili tyle samo ( nie pamiętam dokładnie ale ok 20-25 euro). Od rana poszliśmy na spacer po wyspie, widoki przepiękne. Można było zobaczyć specyficzną dla tego regionu architekturę, latarnię morską, w pobliżu której była też dawna latarnia (stalowy kosz na palące się drewno) oraz ciekawą zabudowę militarną.
Po spacerze i posiłku ruszyliśmy dalej w głąb Alandów. Miejscem docelowym była miejscowość Korpoström na wyspie Korppoo.
Korpoström (Korppoo)
Jedno z krótszych przejść między Utö, a Korpoström upłynęło szybko i przyjemnie (no i oczywiście z wiatrem). Większość trasy udało się zrobić na żaglach. Dopiero jak zaczęło się robić gęsto od kardynałek i nabieżników, trzeba było przejść kurs pilotażowy i katarynę :]
Od samego wejścia w Alandy zauważyć można ciężką pracę hydrografów, która została tam włożona.
Zostaliśmy otoczeni przez setki kardynałek, pław, staw i nabieżników. (takiego zagęszczenia nigdy nie widziałem, co pewnie świadczy tylko o moim doświadczeniu :])
Po dotarciu na miejsce ukazała nam się kolejna (i nie ostatnia) pięknie położona wśród skał marina.
Poza infrastrukturą portu w pobliżu nie było nic oprócz skał i lasów. W samej marinie jest mały sklepik spożywczy, restauracja, hotelik. Ceny jak wszędzie w Finlandii przystępne, dostęp do pryszniców, toalet i sauny (sauna w cenie postoju jest w każdym porcie Fińskim normalką). Po obchodzie pobliskich skał i lasów i przenocowaniu czekała nas dalsza droga i dosyć długie przejście do miasta Vaasa.
Vaasa
Długie przejście zakończone oczywiście w w środku nocy (0300 czasu miejscowego). Tutaj już w ogóle nie zrobiło się ciemno także nawigowanie nie było mocno utrudnione. Miasto Vaasa znajduje sie już poza Alandami, na Zatoce Botnickiej, a ściślej wg. Finów Morzu Botnickim ( z takim nazewnictwem spotkaliśmy się słuchając ostrzeżeń nawigacyjnych i pogodowych nadawanych przez miejscowe stacje).
Vaasa to spore miasto, posiadające sporą marinę żeglarską i wiele portów dla motorowodniaków.
Jest tam kilka miejsc do pooglądania, lecz z dotychczasowych portów zrobiło na mnie najmniejsze wrażenie. Ceny w granicach 25 euro bez znaczenia jaka długość łodzi. Wszystko co powinno być w marinie to jest, z tym że trzeba wcześnie wstać żeby uniknąć kolejek pod prysznicami i do toalet ;]
Po całym dniu i całej nocy w Vaasie ruszyliśmy dalej na północ ku naszemu docelowemu portowi Kemi.
Kemi
Po kolejnym dosyć długim przejściu dotarliśmy do Kemi, portu na północy bałtyku, z którego dzieliło nas już tylko 100 km od koła podbiegunowego. Napisze jeszcze, że tradycyjnie dotarliśmy tam z wiatrem( choć czasem silnik musiał iść w ruch) no i oczywiście wieczorem. Aura białych nocy pozwoliła nam na ognisko do późna. Rano zaskoczyła nas cena za postój. Trzeba było zapłacić bez względu na to czy mieliśmy zamiar tyle zostać(my akurat mieliśmy taki zamiar) za dwie doby... i tu uwaga 11 euro. Jeśli chcielibyśmy zostać dłużej to za każdy dodatkowy dzień 5,5 euro. Warunki może nie były wybitnie ekskluzywne, ale było wszystko co potrzeba (internet, toalety, prysznice). Kemi to duże przemysłowe miasto i co za tym idzie wiele do zwiedzania nie było. Za to było blisko do Rovaniemi czyli do koła podbiegunowego i Santa Clausa. :] Następny dział poświęcę lądowej podróży właśnie do tych miejsc :]
Lądem do Rovaniemi
Od początku podróży planem było odwiedzenie Santa Clausa w jego siedzibie i przekroczenie koła podbiegunowego :] Tak jak planowaliśmy, tak zrobiliśmy. Po nocnym( czy też może białonocnym) ognisku rano wskoczyliśmy w autobus do Rovaniemi. Ceny biletów autobusowych sporawe ( 24 euro w jedną stronę), ale czego się nie robi żeby spotkać Mikołaja :P. Z dworca w Rovaniemi trzeba było podjechać taksówką do wioski Mikołaja( na 4 osoby nie wyszło wygórowanie( 25 euro w jedną stronę).
No i udało się cel osiągnięty. Mikołajowi wypomniałem wszystkie niechciane prezenty i te chciane , których nie otrzymałem, przekroczyłem krąg polarny i stwierdziłem, że chyba czas wracać :]
Następny port Kaskinen :]
Kaskinen
Znowu z wiatrem , tyle że tym razem na południe :) Po sprawdzeniu prognoz postanowiliśmy się gdzieś schować na jeden dzień i padło na Kaskinen. Port nieplanowany, ale jak sie okazało całkiem przyjemny. Wpłynęliśmy o 3.30 nad ranem. Po około godzinie przyjechał właściciel mariny, żeby dać nam klucze do toalet i prysznicy, oznajmiając nam , że o 12 przybędzie jego córka żeby otworzyć biuro.
Fajny rodzinny biznesik:]. Widać, że facet wiekszość zrobił tam sam. Ławy z euro palet stoły ze szpul po przewodach, a jednak całość była bardzo przyjemna. Miasto małe i puste. Jeden sklep jakies 10 minut rowerem(też marinowym). Zdziwiło nas jedno, a mianowicie wszystkie sklepy z pamiątkami a nawet informacja turystyczna, miały wejścia nie od ulicy tylko od podwórka. Ogółem miejsce przyjemne i spokojne, pozwalające na przeczekanie ciężkich warunków meteo :] Po krótkim odpoczynku i minięciu sztormu czas było ruszać dalej do Airisto
Airisto
Szliśmy jak po sznurku i bardzo szybko udało nam się dotrzeć do następnego portu. Okazało się, że czekała na nas najpiękniej położona marina wśród skał na Alandach. Ten port zrobił na mnie największe wrażenie. Podobnie jak Korpoström położony kilkanaście kilometrów od cywilizacji, czyli spokój i natura. Jednocześnie infrastruktura mariny imponująca. Hotel z restauracją, wybudowana w tym roku sauna, stacja paliw itp. wszystko na miejscu :] Bardzo ładny i przyjazny żeglarzom port , jednym zdaniem. Przed nami już tylko wyjść ze szkierów i Zat. Fińska, a na zatoce Hanko.
Hanko
Przedostatni port, ponad tysiąc mil zrobione, wszyscy powoli zaczynają myśleć o domu,a tu takie ładne miejsce :]. Marina wielka. Musiała być rozbudowana bardzo niedawno, gdyż części mariny w ogóle nie było na mapach z 2014 r. Hanko to spore miasto, nastawione na turystykę, położone u wejścia do zatoki Fińskiej. Wyraźnie widać podział miasta na część, w której mieszkają bogacze i na tę skromniejszą. Po zacumowaniu pojawił się nawet polak, który trochę na poopowiadał o mieście.
Nad miastem wypiętrza się wieża obserwacyjna ze świetnym widokiem na archipelag, a na brzegach super skały do pochodzenia. Prawie koniec rejsu, a Hanko okazało się pierwszym miejscem tętniącym życiem wieczorem. Super port i duużo do połażenia. Po wizycie Hanko już tylko Tallin przed nami i podróż do domu samochodem.
Tallin
To już ostatni port, do którego zawitaliśmy w tym rejsie. Po przebyciu 1371 Mm weszliśmy do mariny znajdującej się w samym centrum miasta (nie do tej olimpijskiej).W Tallinie mieliśmy dwa dni postoju, które trzeba było wykorzystać na zobaczenie czegoś ciekawego i ogarnięcie jachtu dla następnej załogi.
Zaczęliśmy od tego pierwszego :]. Stare miasto przepiękne. Na prawdę warto zobaczyć. Trafiliśmy też na jakiś średniowieczny festyn w centrum starówki. Im bardziej oddalaliśmy się od centrum tym się robiło bardziej smutno ( takiego menelstwa jeszcze nie widziałem na oczy). Pochodziliśmy, pozwiedzaliśmy pożegnaliśmy się, przespaliśmy ostatnią noc na jachcie, nastał więc czas na porządki i wymianę załogi. Nowej załodze pożyczyliśmy silnych wiatrów i stopy wody, po czym czas było wyruszyć do domu :]
Podsumowanie
Na koniec moich wypocin pozwolę sobie polecić każdemu tą trasę. Bałtyk też potrafi być piękny i przyjazny do żeglowania. Cały rejs mieliśmy piękną pogodę, wiatry od rufy, piękne widoki i dobre humory dzięki temu nas nie opuszczały. Szkiery swoim urokiem spowodowały, że nawet zachciało mi się to pisać :]. Co tu dużo gadać było wspaniale i szkoda, że jest duże prawdopodobieństwo, że już więcej tam mnie nie będzie. Pozdrawiam wszystkich, którzy doczytali do końca :] , a wszystkim żeglarzom stopy wody i silnych wiatrów gdziekolwiek są.