Czym może się skończyć testowanie nowego sprzętu? Różnie to bywa; niekiedy na przykład kończy się konkluzją, żeby mimo wszystko zajrzeć do instrukcji. Czasami jednak podczas takich testów można dojść do zupełnie innych wniosków; choćby takiego, że z pozoru bezpieczne wakacyjne miejscówki miewają swoje mroczne tajemnice.
MOPR
Ratownicy - nurkowie z Mazurskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego testowali ostatnio nowy ekwipunek. Jest to zupenie zrozumiałe: wiosna nadchodzi, sezon się zbliża, więc lepiej być pewnym sprzętu, od którego może zależeć czyjeś zdrowie i życie.
Traf chciał, że podczas nurkowania w jeziorze Niegocin ratownicy znaleźli pewną niespodziankę, a nawet dwie. Były to spore niewybuchy (jeden miał ok. 40 cm długiości, drugi - około 80 cm), pochodzące najprawdopodobniej z czasów II wojny światowej.
Jak powiedział rzecznik prasowy MOPR, pan Jarosław Sroka, pamiątki z czasów wojny leżały sobie w dość uczęszczanych miejscach: jeden zlokalizowany był w okolicy portu, przy ujściu kanału łuczańskiego, a drugi - na wysokości Krzyża św. Brunona.
Niewypał czy niewybuch?
A czy to przypadkiem nie były niewypały? I czy to w ogóle jest jakaś różnica? Otóż jest, i to dosyć istotna. Niewybuchem nazywamy przedmiot zawierający materiał wybuchowy, który pomimo stworzenia mu odpowiednich warunków, nie eksplodował; może to jednak uczynić w dowolnej chwili, więc lepiej trzymać się od niego na rozsądny dystans.
Co bardzo istotne, niewybuch miał z założenia doprowadzić do detonacji; niewybuchem może więc zostać granat, środek pirotechniczny, fajerwerk, ale też... poduszka powietrzna w samochodzie.
Natomiast niewypał to słowo odnoszące sie do ładunku miotającego, stosowanego w broni palnej. Dlatego niewypałem może zostać na przykład nabój pistoletu. Tu oczywiście także należy zachować wszelkie środki ostrożności, jednak warto pamiętać, że niejako z założenia niewybuch miał spowodować większe i bardziej rozległe zniszczenia, niż niewypał.
Co poszło nie tak?
Zasadnicze pytanie brzmi, dlaczego właściwie niewybuch nie wybuchł? Przyczyn mogło być wiele, ale najbardziej prawdopodobną z nich było niewłaściwe działanie detonatora, który z jakiegoś powodu zawiódł.
Nie oznacza to jednak, że tak już zostanie. Przeciwnie, do detonacji niewybuchu może dojść własciwie w każdej chwili, dlatego w przypadku zlokalizowania tego typu obiektów bezwzględnie wzywa się saperów.
Niewybuchy znalezione w jeziorze Niegocin mają zostać zneutralizowane przez nurkow-pirotechników z Gdyni w najbliższy wtorek. Do tego czasu teren będzie zabezpieczać policja.
Wybuchowe Mazury
Skoro w rzeczonym przypadku mamy do czynienia z niewybuchami, to znaczy, że przez kilkadziesiat lat leżały sobie na dnie, niczym miny, czekając, aż ktoś zawadzi o nie kilem. A zawadzić wcale nie było trudno, bowiem znajdowały sie na głębokości niecałych 2 metrów. Co prowadzi do wniosku, że podczas wszystkich poprzednich wakacyjnych rejsów najzwyczajniej w świecie mieliśmy szczęście.
Niegocin to zresztą niejedyne wybuchowe jezioro na Mazurach. Przed paroma tygodniami, podczas budowy promendy w Mikołajkach, natrafiono na kilka niewybuchów w jeziorze Mikołajskim. W listopadzie ubiegłego roku z dna jeziora Kisajno wydobyto dwa pociski: moździerzowy i artyleryjski. Kilka lat temu żeglarz wypatrzył pod wodą pocisk przeciwpancerny, tkwiący na niewielkiej głębokości w okolicach wyspy Grajewska Kępa, zwanej też Wyspą Miłości. Pociski w róznym stanie znajdowano także na brzegu - w okolicach jeziora Kisajno oraz półwyspu Fuledzki Róg. I tak dalej, i tak dalej...
Czy zatem należy obawiać się kolejnych tego typu znalezisk? Może i należy. My mimo wszystko wybieramy się w tym roku na Mazury. W końcu, skoro Opatrzność czuwała nad nami przez tyle czasu, to niby dlaczego akurat teraz miałaby przestać? Poza tym, od przyszłego wtorku na Mazurach będzie dokładnie o dwa niewybuchy mniej.
Tagi: Niegocin, niewybuch, jezioro