TYP: a1

Czy na Mazurach można łowić ryby?

środa, 12 czerwca 2019
Anna Ciężadło

Własnoręcznie upolowana rybka, przyrządzona na ognisku i zjedzona w doborowym towarzystwie przy akompaniamencie „szuwarowych” szant... Hmmm, czysta poezja. Ten sielankowy obrazek zepsuć mogą jedynie komary. Albo, co gorsza, mandacik.

Bo mazurskich ryb nie można łowić ot, tak sobie. A kwota, jaką przyjdzie nam zapłacić za niefrasobliwe moczenie kija, może skutecznie odebrać nam apetyt i sprawić, że rybka wyjdzie bardzo drogo. Jak temu zaradzić?

 

Opcje zasadniczo są dwie: albo nie dać się złapać (co będzie nieuczciwe, a przy tym dość trudne z powodów, o których opowiemy za chwilę), albo uczynić zadość przepisom. Nie są one zbyt skomplikowane: zgodnie z aktualnie obowiązującym prawem, do amatorskiego połowu ryb będziemy potrzebowali karty wędkarskiej oraz zezwolenia. Skąd je wziąć?

 

Karta wędkarska

Według Ustawy o Rybactwie Śródlądowym (Dz.U. 2003 nr 17 poz.160), kartę wędkarską może nam wydać starosta stosowny do naszego miejsca zamieszkania. Karty nie dostaje się jednak za przysłowiowe piękne oczy  - należy w  tym celu uiścić stosowną opłatę (trzeba przyznać, że niewygórowaną - na stronie Giżycka możemy przeczytać, że jest to... 10 złotych) oraz wykazać się znajomością ochrony i połowu ryb.

 

OK, tu już trzeba będzie coś niecoś poczytać, ale potraktujmy tę naukę jako inwestycję w środowisko i we własne dobre samopoczucie. Generalnie chodzi o to, byśmy nie łowili ryb w okresie, kiedy są one chronione, nie masakrowali rybiej młodzieży i nie narobili więcej szkód, niż warta będzie nasza rybia kolacja.

 

Co ciekawe, karty wędkarskiej nie muszą posiadać cudzoziemcy oraz dzieci w wieku  poniżej 14 lat (pod warunkiem, że łowią pod czyjąś opieką). Jeśli nie należymy do żadnej z tych dwóch grup, a zostaniemy przyłapani na wędkowaniu, grozi nam mandat.

 

Licencja na łowienie

Osobną kwestią jest natomiast licencja, czyli zezwolenie – a to wydawane jest przez lokalne władze na konkretne akweny. Ceny są zróżnicowane nie tylko w zależności od lokalizacji, ale też ze względu na sposób połowu i czas obowiązywania pozwolenia. Jakiego rzędu są to kwoty?

 

Na przykład, licencja obejmująca jeziora: Tałtowisko, Ołów, Orle, Tałty, Bełdany, Zełwążek, Mikołajskie, Płociczno, Ryńskie, Jorzec, Kanały: Grunwaldzki, Tałcki, Mioduński, Szymoński i rzekę Krutynię, ważna przez cały rok będzie nas kosztować 740 zł. W przypadku licencji dwutygodniowej, obejmującej te same łowiska, opłata wyniesie 190 zł, a przy jednodniowej – tylko 28 zł.

 

Warto też wiedzieć, że z lądu lub pomostu możemy łowić przez całą dobę, ale już z łódki  - tylko w dzień, i to jedynie w terminie 1 czerwca do 31 października. Przy okazji wyjaśniamy, że łódka zaparkowana w porcie nadal pozostaje łódką.

 

Wybierając się na łowisko, powinniśmy też znać wymiary ochronne ryb oraz okresy, w których łowić ich nie wolno – a jedne i drugie różnią się w zależności od gatunku. No ale skoro jesteśmy dumnymi posiadaczami karty wędkarskiej, to zapewne te dane są nam doskonale znane... a jeśli zupełnym przypadkiem wylecą nam z głowy, zawsze można je sprawdzić w telefonie, na przykład pod tym adresem:

https://www.naryby.mragowo.pl/zezwolenia/zezwolenia-mikolajki/

 

Kto może nas sprawdzić?

Zacznijmy od starej prawdy: wędkarz wędkarzowi wędkarzem. Czyli, mówiąc prościej, istnieje realna szansa, że inny operator wędki będzie chciał wykosić konkurencję i sprawdzić, czy aby na pewno mamy prawo łowić w tym samym jeziorze, co on. W tym celu uprzejmie zawezwie stosowne organa, które dokonają szybkiej kontroli i wyciągną konsekwencje.

Mimo iż trąca to poprzednim systemem, żeby nie powiedzieć wprost: ormowcem, postarajmy się zrozumieć wędkarzy, szczególnie lokalsów. Oni są u siebie, my nie. Co więcej, często zrzeszeni są w związkach i kołach, przez co ponoszą koszty zarybiania czy utrzymania łowisk - ale OK, robią to dla swojej lokalnej społeczności. Aż tu nagle  przypływa sobie ktoś obcy i bezczelnie łowi ich ryby. Każdy by się zdenerwował.

Z tego powodu szansa, że zostaniemy złapani na nielegalnym łowieniu ryb, jest całkiem spora - tym bardziej, że do sprawdzania naszych dokumentów uprawnionych jest bardzo dużo organów, a mianowicie:

  • Policja
  • Państwowa Straż Rybacka
  • Społeczna Straż Rybacka
  • Straż Rybacka Gospodarstwa Rybackiego
  • Straż Leśna
  • pracownicy Gospodarstwa Rybackiego
  • osoby upoważnione przez Gospodarstwa Rybackie.

 

Najlepsze miejscówki

No dobra, bądźmy poważni: o tych najlepszych raczej nie przeczytacie w Internetach. Wędkarze, podobnie jak grzybiarze, zazdrośnie strzegą swoich tajemnic. I trudno im się dziwić. O ile jednak grzybiarz może schować się gdzieś w gąszczu, o tyle człowiek z wędką (a w każdym razie – sama wędka) jest już obiektem dość trudnym do ukrycia.

Dlatego zawsze warto podpatrzyć, gdzie czai się najwięcej moczykijów, szczególnie takich, co nie wyglądają na turystów. Ich obecność to niezawodny znak, że nie stoją tam zupełnie bez sensu.

Wedle opinii wodniackich forumowiczów, lubionymi miejscówkami mazurskich wędkarzy są jezioro Mikołajskie, Tałty oraz Śniardwy. Tak, to dość ogólne wskazówki. Po dokładniejsze musicie udać się na miejsce i... dobrze się rozejrzeć. Cóż, nikt nie obiecywał, że będzie łatwo.

 

 

Tagi: wędkowanie, ryby, Mazury
TYP: a3
0 0
Komentarze
TYP: a2

Kalendarium: 23 listopada

Francis Joyon na trimaranie IDEC wyruszył z Brestu samotnie w okołoziemski rejs z zamiarem pobicia rekordu Ellen MacArthur; zameldował się na mecie po 57 dniach żeglugi, poprawiając poprzedni rekord o dwa tygodnie.
piątek, 23 listopada 2007